Paleta Beauty Legacy - Makeup Revolution x Maxineczka


Dziś na blogu Paleta Beauty Legacy, która powstała dzięki współpracy Maxineczki i Makeup Revolution. Gdy tylko ją zobaczyłam, musiałam ją mieć.
Długo czekaliście na moją recenzję tej palety. Wreszcie jest! Zapraszam do lektury 😁


Paleta w zamyśle ma być Travel-friendly, dlatego znajdziemy w niej wszystkie produkty potrzebne do wykonania makijażu oczu i twarzy: 9 cieni, bronzer, róż i rozświetlacz, które mogą nam także służyć jako cienie do oczu. Dodatkowo paleta jest kartonowa, dzięki czemu będzie amortyzować wszelkie upadki, które mogą zdarzyć się w podróży. Ja uwielbiam kartonowe opakowania, więc ta paleta szczególnie przypadła mi do gustu. Wygląda bardzo ładnie, a jak z jakością?


W palecie znajdziemy 6 cieni matowych: canvas, ash, brick, petal, night i smoke. Dodatkowo 3 cienie błyszczące: crystal, copper i orchid. 

💟Cień canvas to jasny, beżowy cień, który idealnie sprawdza się do nakładania pod łuk brwiowy. Ja lubię takim cieniem "czyścić" okolice w zewnętrznym kąciku. Do tego jednak potrzebny jest dobrze napigmentowany cień. Ten nie sprawdza się u mnie w tej roli...Praktycznie nie widać go na skórze. Równie dobrze mogłabym nałożyć puder transparentny na powiekę. Po Maxi, która zawsze podkreśla, że w palecie powinien znajdować się taki cień, spodziewałam się czegoś lepszego...

💟Cień ash to kolor, który idealnie sprawdzi się przy codziennym, szybkim makijażu. Bardzo dobrze mi się z nim pracuje. Ładnie się blenduje i nie traci pigmentacji. 

💟Podobnie cień brick, czyli rudy, zgaszony odcień. Świetna pigmentacja i blendowanie. Nie mam zastrzeżeń! 

💟Cień petal to trochę inna bajka...piękny kolor, zawsze chciałam taki mieć w palecie alee...o ile pigmentacja jest super to z blendowaniem bywa różnie. Czasem ten cień robi plamy, których nie da się w żaden sposób naprawić. Ciężko łączy się z niektórymi cieniami z palety...czasami natomiast wygląda pięknie (i to na tej samej bazie)- nie mam pojęcia w czym tkwi problem!

💟Smoke to idealne połączenie z cieniem ash. Można nim fajnie przyciemnić zewnętrzny kącik czy linię rzęs. 

💟Mój ulubieniec z cieni matowych, czyli night! Idealna czerń, świetna pigmentacja, która się nie gubi gdzieś po drodze. Nie mam mu nic do zarzucenia.

💟Odcień crystal to trochę róż, trochę różowe złoto. Pięknie się błyszczy, szczególnie nałożony palcem lub na mokro. Czasami używam go też jako rozświetlacza.

💟Copper to już zdecydowanie ciemniejsze złoto wpadające w brąz/rudy. Podobnie jak crystal pięknie połyskuje na sucho i na mokro.

💟Orchid...to chyba jeden z moich największych zawodów w tej palecie. Piękny kolor, wyróżniający się na tle pozostałych cieni w palecie. Wydaje się być wręcz trójwymiarowy, mieniący się na różne kolory pod innym kątem. Niestety czar pryska gdy nakładamy go na oczy...pigmentacja gdzieś ucieka, praktycznie go nie widać...na mokro też się nie sprawdza...ani pędzlem, ani palcem. Rozczarowanie. I tyle w temacie...


Trio do konturowania...
💟Zacznijmy od bronzera the grand tan. Stał się moim ulubieńcem, nie rozstaję się z nim od jakiegoś czasu. Na początku byłam sceptyczna,bo wydawał mi się za mało napigmentowany. Z czasem jednak zmieniłam zdanie i praktycznie codziennie ląduje na moich policzkach. To śliczny, chłodno-ciepły odcień. Nie jest przesadnie napigmentowany, ale też nie za mało, jak wydawało mi się na początku. Większym pędzlem można omieść nim policzki i skronie i wyglądamy na pięknie muśnięte słońcem. Czytałam opinie, że bronzer ten robi plamy. U siebie raczej nic takiego nie zaobserwowałam. Nakładałam go także na oczy. Do dziennego makijażu sprawdza się nieźle, jednak nie zmalujemy nim nic spektakularnego, właśnie przez pigmentację. 

💟Róż love's hue to matowy, dziewczęcy róż. Jest dość ciemny i o dziwo, ma lepszą pigmentację niż bronzer. Rzadko używam różów, więc nie korzystam z niego zbyt często. Jednak nie mam mu nic do zarzucenia. 

💟I rozświetlacz...pure glow...To moje drugie wielkie rozczarowanie w tej palecie. Jest mi po prostu przykro. Wiecie czemu? Autorka podkreślała, że to rozświetlacz uniwersalny...delikatny, ale uniwersalny. To nie jest uniwersalny rozświetlacz! U mnie wygląda pomarańczowo, jest zdecydowanie za ciemny. Może u dziewczyn z ciemniejszym odcieniem skóry wygląda on lepiej, jednak u "bladziochów" jak ja wygląda strasznie. Poza tym praktycznie go nie widać...A przepraszam- widać...tą pomarańczową plamę na policzku. Może przesadzam, jeśli chodzi o jego moc. Nie każdy lubi mocniejszy efekt rozświetlenia, ale...nie używam go w ogóle- na oczach go nie widać, a na policzkach jest pomarańczowy. NOPE. 


Na zdjęciu możecie zobaczyć makijaż wykonany tą paletą. Użyłam tu cieni canvas, ash, brick i petal oraz na policzki nałożyłam bronzer the grand tan.


Podsumowując, paleta wygląda pięknie. Naprawdę- kartonowe opakowanie, złoto plus czerń...dodatkowo lusterko. Matowe cienie, którymi możemy wykonać zarówno dzienne jak i wieczorowe makijaże i trio do konturowania. Zamysł był świetny. Jednak jakość nie powala na kolana. Spodziewałam się czegoś więcej po współpracy z Maxineczką. Paleta kosztuje ok. 50zł- moim zdaniem nie jest warta swojej ceny i raczej nie kupiłabym jej ponownie. No...chyba, że dla tego pięknego bronzera! Oj tak...dla niego bym ją kupiła. Może wiecie, czy Makeup Revolution ma w swojej ofercie podobny odcień? Koniecznie dajcie mi znać!

Jeśli chodzi o trwałość makijażu, to nie mam cieniom nic do zarzucenia. Utrzymują się na powiekach cały dzień i wyglądają dobrze. Tylko ta pigmentacja i sposób blendowania niektórych cieni...😰

Dajcie znać czy też skusiłyście się na tę paletę od razu po premierze i jak Wam się sprawdza. A może dopiero myślałyście o jej zakupie? 

Koniecznie zajrzyjcie też na mój Instagram klik , gdzie częściej coś publikuję, a ostatnio pojawiają się coraz częściej makijaże. Bądźcie na bieżąco! 




Komentarze

Popularne posty

DO GÓRY